Dziś zapraszam Was na spacer po moim nowym mieście - Zug, stolicy kantonu tej samej nazwie, położonym w najpiękniejszym kraju w Europie, czyli w Szwajcarii. Ponieważ Torunia, w którym mieszkałam do tej pory, do końca nie udało mi się zwiedzić punkt po punkcie z przewodnikiem w ręku, postanowiłam nie popełniać drugi raz tego samego błędu i właściwie od razu przygotowałam sobie plan zwiedzania. Pozostawało poczekać na słoneczny, ciepły dzień.
|
From Zug with love. |
Skłamałabym gdybym powiedziała, że w Zugu jest wiele do zobaczenia, bo pęcherze na stopach, od namiaru chodzenia, na pewno nikomu nie grożą. Nie ma tu spektakularnych zabytków czy dzieł sztuki klasy zero. Jest za to niezwykle malownicza starówka, przepiękna promenada nad jeziorem oraz wiele włoskich w klimacie zaułków. Uważam, że zupełnie niesłusznie przewodniki pomijają to miasto, bo warto się tu zatrzymać na mniej więcej dwugodzinny spacer i słynny Zuger Kirchtorte (to pierwszy punkt z mojej
listy, który udało mi się zrealizować).
|
Prawie jak we Włoszech. |
W niedzielne przedpołudnie rozpoczęliśmy nasz spacer od Postplatz (pl. Plac Pocztowy), gdzie, na dobrą sprawę, rozpoczyna się stare miasto. Jak sama nazwa wskazuje, przy placu znajduje się budynek dawnego głównego urzedu pocztowego (działał od początku XX wieku jeszcze do zeszłego roku). Niestety w tej chwili trudno zrobić ładne zdjęcia, bo poczta jest w remoncie i góruje nad nią jaskrawy żółty dźwig.
|
Dawny główny urząd pocztowy w Zugu, wybudowany na początku XX wieku w stylu włoskiego renesansu. |
Dalej, stromą uliczką, ruszyliśmy w górę w stronę Kapuzinerturm (pl. Wieża Kapucynów) i znajdującego się nieopodal klasztoru Kapucynów. Wieża to pozostałość po średniowiecznych murach obronnych, a budynek klasztoru od 1997 nie spełnia już swojej funkcji, po prostu zabrakło chętnych do pełnienia posługi mnichów. Sprzed klasztoru roztacza się ładny widok na miasto, do którego dolnej części można zejść ciekawymi, zadaszonymi schodkami.
|
Przede mną Wieża Kapucynów... |
|
...a tu za mną dachy Zugu. |
|
Zabudowania klasztoru Kapucynów. |
Kapuzinerkloster to zdecydowanie nie ostatni sakralny budynek tego dnia, kolejnym był kościół św. Oswalda, niestety mimo niedzieli zamknięty. Szkoda, bo to podobno najpiękniejsza późnogotycka świątynia w Szwajcarii, a ja bardzo lubię gotyk. Na pewno muszę do niego wrócić.
|
Dzwonnica kościoła św. Oswalda. |
|
Kapliczka przy kościele św. Oswalda |
Zaraz za kościółem znajduje się Zamek Zug (Burg Zug), którego początki sięgają aż VI wieku. Otoczony blankami biały budynek widać już z daleka, a uroku okolicy przydaje płynący obok strumyk. W zamku znajduje się muzeum, prezentujące historię i kulturę miasta. Mieliśmy trochę szczęścia, bo 22 maja obchodzony był w Szwajcarii Dzień Muzeów i w jego ramach wstęp był darmowy (normalnie bilet dla osoby dorosłej kosztuje 12 franków). Jeśli mam być szczera, nie było to najciekawsze muzeum w jakim byłam. Owszem jest ładnie urządzone, jest trochę interaktywnych elementów, dosyć ciekawa wystawa sztuki sakralnej, ale całość sprawia trochę takie wrażenie, jakby ktoś dostał zadanie zorganizowania muzeum i zabrakło mu eksponatów. Na dodatek brakuje opisów w języku angielskim (poza tabliczkami "do not touch"). W ramach Dnia Muzeów w zamku organizowane były mini-warsztaty perfumeryjne, gdzie przygotowaliśmy sobie po woreczku pot-pouri.
|
Lubię sztukę użytkową, więc zainteresował mnie ten piec. |
|
Malunek na suficie. |
|
Jeden z eksponatów w części poświęconej sztuce sakralnej. |
|
Zamek w całej okazalości. |
Następne dwa punkty na mojej liście obejrzeliśmy tylko z zewnątrz. Był to kościół pod wezwaniem św. Michała - patrona miasta (oczywiście zamknięty) oraz Wieża Prochowa, również niedostępna dla zwiedzających (można ją za to wynająć na imprezy, może kiedyś ;) ). Szkoda, że z dawnych murów obronnych Zugu zostało tak niewiele.
|
Kościół św. Michała, dziś najważniejszy w Zugu, wybudowany na początku XX wieku. |
Z Pulvertum (Wieży Prochowej) udaliśmy się w stronę jeziora, aby po drodze zobaczyć Kaplicę Najświętszej Marii Panny (otwarta!). Kaplica jest bardzo stara, po raz pierwszy wspominają o niej dokumenty z 1266. Grube mury dają przyjemny chłód, warto przysiąść na chwilę i obejrzeć skromne, ale ładne wnętrze z elementami gotyckimi i barokowymi.
|
Kaplica Najświętszej Marii Panny z zewnątrz. |
|
Bardzo ozdobna klamka do kaplicy. |
Na przeciwko kaplicy znajduje się ciekawa fontanna o wdzięcznej nazwie Greth-Schell-Brunnen. Przedstawia kobietę, która niesie na plecach swojego męża "zmęczonego" karnawałową zabawą.
|
Greth-Schnell-Brunnen |
Jedną z najbardziej malowniczych uliczek w Zugu - Unter Altstadt ruszyliśmy w stronę kolejnego celu, mijając po drodze Altstadhalle z pięknie malowanym drewnianym frontem i skromniejszy, ale też bardzo ładny, stary Ratusz. Wieża Zytturm, do której zmierzaliśmy, jest świetnym punktem orientacyjnym, jej iglicę w biało-niebieskie pasy widać z bardzo daleka, a dzięki temu, że jest wysoka, można z niej podziwiać okolicę. Wystarczy wdrapać się po stromych, drewnianych schodach, aby z okien na ostatnim piętrze zobaczyć jezioro i gęstą, urokliwą zabudowę starówki. Naprawdę warto, choć wspinaczka to nie jedyna przeszkoda, którą trzeba pokonać. Najpierw należy bowiem odnaleźć klucz, bo drzwi do wieży zazwyczaj są zamknięte. Zdradzę Wam słodką tajemnicę. W dni powszednie i w soboty klucz można pożyczyć ze sklepiku z pamiątkami u stóp wieży, a gdy ten jest zamknięty z restauracji Intermezzo, położonej tuż obok.
|
Unter Altstadt - za szyldem chińskiej restauracji widać Altstadthalle. |
|
Unter Altstadt |
|
Zytturm |
|
Widok na jezioro - w lewą stronę... |
|
... i w prawą... |
|
... także w kierunku wzgórza. |
Zytturm to punkt kuluminacyjny naszego spaceru i zarazem początek jego końca. Po zejściu i oddaniu klucza (chciałam odzyskać moje prawo jazdy, które zostawiłam w zastaw), minęliśmy jeszcze fontannę przedstawiającą chłopca z rybą i udaliśmy w stronę promenady nad jeziorem. Promenada to moje ulubione miejsce w Zugu. Jezioro (czasem szare, czasem zielonkawe, a w ostatnią niedzielę niebieskie), góry na horyzoncie (widać nawet czterotysięczniki), kaczki z opalizującymi łebkami, platany z korą moro, mi niczego więcej do szczęścia nie potrzeba.
|
Zugersee i Alpy w tle. |
|
Przy promenadzie znajduje się także ptaszarnia, tu na zdjęciu złoty bażant (nie, nie piwo). |
Przy promenadzie są trawniki, na których można się położyć i ławeczki, gdzie można wygodnie przysiąść i coś przekąsić. Na przykład słynny Zuger Kirchtorte, czyli biszkoptowy torcik z odrobiną orzechowej bezy, mocno nasączony wiśniówką i przełożony odrobiną maślanego kremu. To specjał Zugu, którego koniecznie chciałam spróbować, ale więcej jeść nie będę. Piec raczej też nie. To zdecydowanie nie mój smak, jest po prostu zbyt mdły, nawet spora doza alkoholu go nie ratuje. Nie chcę Was jedak zniechęcać, każdy ma inny gust, warto skosztować, choćby po to, żeby stwierdzić, że się go nie lubi. Zdecydowanie lepsze było drugie ciastko, które kupiliśmy - kawałek starego, dobrego, sprawdzonego tortu szwarcwaldzkiego. Cukiernię wybrałam oczywiście nieprzypadkowo - postawiłam na Treichler przy Bundesplatz 3, gdzie Kirchtorte jest podobno najlepszy.
|
Kirchtorte |
|
Dobra mina do średniego smaku. |
I to już koniec naszego spaceru. Będąc w Zugu warto się jeszcze wybrać kolejką linową na Zugerberg i na rejs statkiem po Zugersee, ale to następnym razem. Będziemy tu w końcu jeszcze trochę czasu ;)
Informacje praktycznie:
Nasz spacer przebiegał po takiej trasie:
klik
Zamek Zug:
Godziny otwarcia: wtorek-sobota 14-17; niedziela 10-17; zamknięte w poniedziałki
Koszt: 10 franków za osobę dorosłą; dzieci do 16 roku za darmo; w każdą pierwszą środę miesiąca wstęp za darmo
Adres: Kirchenstrasse 17
Strona internetowa: klik
Cukiernia Treichler:
Godziny otwarcia: pn-pt 06:00-18:30; sb 07:00-17:00; nd i święta 09:00-17:00 (w lipcu i sierpniu 09:00-13:00).
Adres: Budesplatz 3