piątek, 15 maja 2015

Tajlandia - jakie przewodniki zabrać

Wybór przewodnika przed wyjazdem do Tajlandii to temat rzeka. W każdej większej księgarni jest ich ogrom, jak jednak wybrać te najbardziej merytoryczne, żeby nie targać ze sobą kilogramów mało wartościowych obrazków? Mi przyszedł w sukurs przypadek (promocja na dwa z przewodników) i przyjaciele (trzecia książka, którą dostałam od nich na urodziny).

Najbardziej wartościowym przewodnikiem po Tajlandii, który miałam ze sobą okazał się (zgodnie z moimi przewidywaniami) Lonely Planet - Thailand (wydanie 15, z lipca 2014 r.). Udało mi się skorzystać z groupona, który za śmieszne pieniądze oferował zakup 3 przewodników LP. Zdecydowałam się na eBooka i muszę przyznać, że był to strzał w dziesiątkę. Strony, które mnie szczególnie interesowały wydrukowałam, a istotne fragmenty zaznaczyłam na kolorowo. Reszta poleciała ze mną do Tajlandii w telefonie, co było super wygodne, bo nie nosiłam ze sobą dodatkowego bagażu. Przewodnik jest świetnie wydany. Najważniejsze informacje są skompilowane i podane bardzo przystępnie. Zbędne zdjęcia nie zajmują miejsca, za to sporo tam przydatnych mapek. Książka zawiera też kilka planów zwiedzania (na 1, 2, 4 lub 7 dni), ja akurat z nich nie korzystałam, ale wydają mi się fajne i na pewno można z nimi dokładnie zwiedzić miasto (jeśli nie jest się taką Zosią-samosią jak ja). Opcja w Lonely Planet, która bardzo mi się podoba, to możliwość zakupienia jedynie tych rozdziałów, które nas interesują.

Drugim najlepszym przewodnikiem, który miałam w swoim plecaku była Tajlandia z mojej ulubionej serii Wakacje na walizkach wydawnictwa National Geographic. Ta książka jest już bardziej kolorowa, więcej tu fotografii (trzeba przyznać, że pięknych), ale nadal przeważa treść. Fajnie uzupełnia się z Lonely Planet, większość informacji nie powiela się. Po przeczytaniu jednego i drugiego wiedza jest dość kompletna. National Geographic poświęca dużo miejsca opisom najważniejszych miejsc w Bangkoku, takich jak Wielki Pałac czy Świątynia Szmaragdowego Buddy, ale też wspomina o mniejszych, ale nadal interesujących atrakcjach. No i się nie myli. Jeśli Phil MacDonald (autor) pisze, że mnich będzie ćwiczył na Was swój angielski, to wierzcie mi -  będzie to robił. Co ciekawe książkę kupiłam w promocji w Biedronce, jak gdyby nigdy nic leżała sobie w koszu wśród innych wakacyjnych przedmiotów i kosztowała chyba tylko 16 złotych. Grzech nie wziąć (kupiłam od razu przewodnik po Stambule i Portugalii, do których na razie się niestety nie wybieram).

Trzecią i ostatnią książką, którą ze sobą wzięłam była Tajlandia ze Złotej Serii Pascala. I muszę przyznać, że tu się bardzo pozytywnie zaskoczyłam. Przewodnik dostałam w prezencie i jak siebie znam, zapewne sama bym go nie kupiła. Dlaczego? Jest za ładnie wydany. Mnóstwo w nim kolorowych zdjęć, pisany jest dużą czcionką i wydany na grubym papierze, a przez to ciężki. Jednak, co ciekawe, w zaledwie paru wersach na temat każdego z zabytków autor - Piotr Giegżno potrafił zawrzeć, to co istotne i interesujące. Brawo. Jedyne co mnie irytowało to błędy językowe i kilka błędów merytorycznych, które wyłapałam, po lekturze poprzednich książek. Tę pozycję polecam rodzicom z dziećmi, gdyż zwraca uwagę także na potrzeby najmłodszych. 

Postanowiłam napisać o przewodnikach zanim przeniesiemy się na południe Tajlandii, ponieważ uważam, że są one szczególnie istotne dla zwiedzania Bangkoku i innych miast. Południe, morze i wyspy, to już przede wszystkim przyroda. Wystarczy obejrzeć zdjęcia w Internecie, wyostrzyć zmysły i już wie się, gdzie jechać i co zobaczyć. Przewodniki nie są tu wcale potrzebne (chyba, że ktoś wybiera się do Tajlandii wyłącznie poleniuchować, wtedy można wziąć jedną czy dwie ksiązki, by poczytać o kraju).

Przewodnik po Tajlandii tam gdzie jego miejsce - przy świątyni Szmaragdowego Buddy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz