czwartek, 12 lutego 2015

Dzień dziesiąty - ostatni - Neapol

Warto było czekać 10 dni, aby zobaczyć Neapol i... umierać, umierać z przejedzenia pizzą oczywiście. Nie ma ani krztyny przesady w tym, że pizza, w miejscu, z którego pochodzi, smakuje absolutnie wyjątkowo. O tym będzie osobny wpis, na razie wrażenia z samego miasta.

Nasza znajomość ze stolicą Kampanii rozpoczęła się dworcu kolejowym - Stazione di Napoli Centrale, gdzie dotarliśmy pociągiem z Salerno. Bagaże zostawiliśmy w przechowalni* i ruszyliśmy na podbój miasta. Czy się chce czy nie, główne wyjście z dworca prowadzi na najbardziej znany i najmniej uroczy plac Neapolu - Piazza Garibaldi. Wiem już, że gdy kiedyś przyjedziemy tu na dłużej, na pewno nie wybierzemy żadnego z licznych hoteli, które są przy nim położone. Plac jest brudny i bardzo głośny. OK, reszta miasta też czystością i ciszą nie grzeszy, ale gdy człowiek zanurzy się w centro storico, to nagle te dwie wady stają się zaletami i stanowią o jego niesamowitym klimacie. Myślę, że przy dłuższym pobycie zdecyduję się na jeden z apartamentów/pensjonatów położonych przy malowniczej uliczce Via San Gregorio Armeno.

Mimo, że w Neapolu byliśmy zaledwie kilka godzin, to okazał się on moją wisienką na włoskim torcie.  Tu, w końcu, w 100% dopisała nam pogoda, było gorąco i słonecznie, tak jak na południu Włoch być powinno. W taki dzień (i mając tak mało czasu) zdecydowaliśmy się nie zwiedzać miasta punkt po punkcie, ale zanurzyć się w labirynt uliczek, by chłonąć je wszystkimi zmysłami (ostrzegam, zapachy nie zawsze są rewelacyjne). Neapol skojarzył mi się z Palermo. Wąziutkie uliczki, zniszczone kamienice, stare vespy, kolorowe pranie suszące się wysoko nad głową, temu nigdy nie mogę się oprzeć i przejść obojętnie. Robię zdjęcie, za zdjęciem i napawam się atmosferą.

Niestety czas odjazdu nadszedł bardzo szybko. Na lotnisko Aeroporto di Capodichino** zdecydowaliśmy się pojechać autobusem linii Alibus. Autobus odjeżdża z okolic Piazza Garibaldi, a bilety można kupić w jednym z wymienionych w linku kiosków/barów (za 3 euro) lub u kierowcy (za 4 euro). Przejazd trwa około 20 minut.

Już jadąc do Neapolu, spodziewałam się, że kiedyś będę musiała tam wrócić. Okazało się, że się nie myliłam, wrócę na pewno, na dłużej. Apetyt, nie tylko na pizzę, został zaostrzony.

 * Przechowalnia nazywa się KiPoint, położona jest w pobliżu peronu 5, a koszt to 6 euro za pierwszych 5 godzin i 90 centów za każdą następną. Zostawiając bagaże trzeba pokazać dokument tożsamości, a odbiera się go za okazaniem specjalnego kwitka. Ja czułam, że nasz bagaż w tym miejscu jest bezpieczny.

** Lotnisko nie jest duże, oferta sklepów nie oszałamia, nie ma co jechać tam wcześniej, bo bez dobrej książki można się wynudzić.

Katedra św. Januarego w Neapolu.

Mały piłkarz na neapolitańskiej starówce.

Jest i Vespa.

Wąska uliczka starego miasta.

Majestatyczny Wezuwiusz w tle.



2 komentarze:

  1. Kilka razy już miałam przyjemność być we Włoszech, konkretnie w Mediolanie, Rzymie i Florencji. Teraz chyba nadszedł czas na Neapol:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie polecam, fascynujące miasto, ja koniecznie muszę wrócić, bo pół dnia to zdecydowanie za krótko. Na razie moim włoskim nr 1 pozostaje Florencja.

      Usuń