Park Lumpini zwany jest bangkockim Central Parkiem. Na ile to porównanie jest słuszne nie wiem, bo w Nowym Jorku jeszcze nie byłam. Na pewno łączy je położenie w centrum miasta, pośród betonowej dżungli, i regularny kształt. Dzieli natomiast roślinność i, jak przypuszczam, po nowojorskim parku nie przechadzają się wielkie jaszczurki - warany paskowane. Dla nich właśnie tu przyszliśmy.
|
Spacerowiczka. |
|
Waran paskowany. |
To ewidentnie nie był mój dzień, bo zanim te gadziny łaskawie się wyłoniły, spacerowaliśmy chyba ze 2 godziny i już zbieraliśmy się do wyjścia. Majestatyczne stwory najłatwiej zauważyć w okolicy parkowych stawów. Sprawnie pływają kanałami między zbiornikami lub wygrzewają się na brzegach.
|
Wygrzewać można się na brzegu, ale też na katamaranie. |
|
Zdaje się, że w przedszkolach dla waranów nie funkcjonuje rymowanka "nie wytykaj języka"... ;) |
Oprócz waranów park zamieszkują też oczywiście inne zwierzęta. Podobno zaobserwować tam można 30 gatunków ptaków. Mnie udało się też wypatrzeć wodnego żółwia.
|
Fauna parku Lumpini. |
|
Ptasia kuchnia tajska. |
Jeśli macie za dużo czasu do zabicia w Bangkoku albo koniecznie, jak ja, chcecie zobaczyć warany, polecam popołudnie w parku Lumpini.
Dzień VII: Pałac Vimanmek -
Park Lumpini
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz