Nasz pierwszy dzień w Brukseli, to tak naprawdę tylko wieczór. Ponieważ do hotelu w Dzielnicy Europejskiej dotarliśmy dopiero koło 22, było zbyt późno, aby rozpocząć zwiedzanie, ale za to wystaraczająco wcześnie, by wybrać się na najlepsze frytki w Brukseli.
Frytki te sprzedawane są z małej budki o wdzięcznej nazwie Maison Antoine, położonej przy placu Jourdan, tylko 5 minut spacerem od naszego hotelu. O powodzeniu i popularności tego miejsca niech świadczy długa kolejka, na której końcu, mimo później pory, musieliśmy się ustawić. Oczekiwanie tylko zaostrzyło nasze apetety i po kwadransie trzymaliśmy już w dłoniach po rożku wypełnionym złocistymi, grubo krojonymi ziemniaczkami. Frytki tradycyjnie podaje się w Belgii z majonezem i tak też my je jedliśmy, ale w Maison Antoine dostępne są także różne inne sosy m.in. tatarski, koktajlowy, curry czy zwykły ketchup.
Frytek nie trzeba jeść ani na ławeczce przy placu, ani na stojąco, najwygodniej usiąść z nimi w jednym z barów dookoła i zamówić do nich piwo, które tak wspaniale komponuje się z tą tłustą przekąską.
I tak właśnie rozpoczęliśmy długi brukselski weekend.
Godziny otwarcia: cały tydzień 11:30 do 1:00 w nocy (w soboty do 2:00)
Koszt: porcja fytek: 2,6 euro, sos 0,60 euro
Adres: Place Jourdan 1, Bruksela
Strona internetowa: klik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz