czwartek, 9 kwietnia 2015

Transport w Bangkoku

Muszę przyznać, że przed wyjazdem do Bangkoku nieco obawiałam się poruszania się po tym mieście. Bądź co bądź, to stolica całkiem dużego kraju, na dodatek licząca sobie ponad 8 mln mieszkańców. Komfortu psychicznego nie poprawiała myśl, że obowiązuje tam kompletnie inny alfabet i na domiar złego ruch lewostronny. Tak jak przed wyjazdem do Rzymu, Brukseli czy Londynu mogłam rozkład metra i autobusów sprawdzić jeszcze w domu, w Internecie, tak tu nie miałam żadnej pewności czy szczątkowe informacje, które udało mi się znaleźć pozwolą mi spokojnie dotrzeć w wybrane miejsce.  Dziś wiem, że te obawy były kompletnie niepotrzebne.

TAKSÓWKI

O moim najmniej ulubionym środku transportu - taksówkach, pisałam trochę już tu. Korzystaliśmy z nich raptem 4 razy, jak już zupełnie nie było innego wyjścia. Taksówki w Bangkoku są bardzo tanie (nawet jeśli nie uda się przekonać taksówkarza do włączenia licznika) i jest ich całe mnóstwo. Łatwo odróżnić je po jaskrawych kolorach. Podobno chętniej taksometr włączają kierowcy zielono-żółtych pojazdów niż różowych, ale w naszym przypadku się to nie sprawdziło. Na dodatek głupio było mi się kłócić o 10 czy 15 złotych, gdy wiedziałam, że w Polsce, za przejazd na podobnej odległości, zapłaciłabym dużo więcej. Uwaga. Taksówkarze w Bangkoku świetnie wiedzą jak dojechać w znane miejsca, natomiast duży problem mieli z dojazdem do naszego, położonego w mniej turystycznej dzielnicy, hotelu. Na nic zdawała się wydrukowana mapa i adres po tajsku (znajomy Taj setnie ubawił się opowieścią, że w ogóle liczyliśmy na te pomoce naukowe), ale dzięki obopólnemu uporowi jakoś udawało się nam dotrzeć do celu. W taksówce powinien znajdować się oficjalny cennik, ja taki spotkałam tylko raz (i tak bardzo się zdziwiłam, że zapomniałam zrobić zdjęcie).

Taxis in Bangkok
Kolorowe taksówki w Bangkoku.


CHAO PHRAYA EXPRESS BOAT

Po najmniej lubianym, przyszedł czas na mój ulubiony sposób poruszania się po Bangkoku - tramwaje wodne. Stolica Tajlandii, nie dość, że rozsiadła się nad majestatyczną rzeką Chao Phraya (zwaną też Menam), to jeszcze pocięta jest siecią mniejszych i większych kanałów (po tajsku, khlongów). Nic więc dziwnego, że część komunikacji miejskiej została przeniesiona na wodę. Najważniejsza trasa biegnie wzdłuż rzeki Menam i jest obsługiwana przez Chao Phraya Express Boat. Pod tą nazwą kryje się 5 linii rzecznych tramwajów, które zatrzymują się w różnych punktach miasta. My najczęściej korzystaliśmy z linii pomarańczowej, bo jej przystanek znajdował się blisko naszego hotelu i zapewniała wygodny "dojazd" do prawie wszystkich interesujących nas miejsc. Oprócz niej są jeszcze linie żółta, zielona i niebieska (statki oznakowane są flagami w odpowiednich kolorach) i linia bez nadanego koloru. Nie polecam pływania turystyczną niebieską linią. Dlaczego? Pojedynczy bilet na nią kosztuje 40 bahtów, a na pokrywającą się z nią w dużej mierze linię pomarańczową tylko 15. Poza tym fajnie podróżować z tubylcami: dziećmi spieszącymi się do szkół (obowiązkowe mundurki!), pracownikami hoteli i restauracji czy też tajskimi emerytami, nierzadko wyjmującymi z kieszeni najnowszego Samsunga. Bilety kupuje się na statku od bileterów, których można usłyszeć już z daleka, gdy głośno grzechoczą metalowymi pudełkami na monety, zwiastując swoją obecność. Jedyną wadą tego środka transportu jest czas przejazdu, ale w końcu byliśmy na wakacjach! Więcej o trawmajach tu: klik

Mapa Chao Phraya Express (źródło http://www.chaophrayaexpressboat.com/en/home/)

Przystań Payap. Dla ułatwienia na przystaniach wywieszane są flagi w takich kolorach, jak na zatrzymujących się przy nich tramwajach.

Drugi tramwaj wodny, którym mieliśmy okazję płynąć, kursuje po sporym kanale Saen Saep i nazywa się, tak, zgadliście: Khlong Saen Saep Express Boat. Tu łódki były sporo mniejsze, a widoki jeszcze bardziej lepsze. Serdecznie polecam dotarcie tym środkiem transportu np. od Złotej Góry do domu Jima Thompsona. Ceny niewygórowane, okolice egzotyczne, no i nie stoi się w korkach. Wszystkie szczegóły: klik

Przystań przy Khlong Saen Saep
BTS

Prawdopodobnie najszybszym, a z całą pewnością najchłodniejszym bangkockim środkiem transportu jest kolejka naziemna Skytrain (BTS). Według mnie ma ona dwie zasadnicze wady. Po pierwsze, często bywa zatłoczona, a po drugie jej zasięg jest dość ograniczony. Kolej naziemna w Bangkoku ma dwie linie: długą Sukhumvit Line i znacznie krótszą Silom Line. Linie przecinają się tylko na jednej stacji - Siam.   Skytrainem mieliśmy okazję jechać tylko dwa razy, ale nie nastręczyło to nam większych problemów. Na wszystkich stacjach są czytelne mapy i jasne drogowskazy, gdzie pójść, aby pojechać w obranym kierunku. Z map można odczytać ile mamy zapłacić za odcinek, który chcemy przejechać. Co ciekawe kartę na przejazd można kupić wyłącznie w automatach na monety. Jeśli brakuje Wam monet wystarczy podejść do odpowiedniego okienka na stacji, gdzie wymienią Wam banknoty na bilon. Przejazd Skytrain to wygoda i zarazem fajna przygoda. Trasa pociągu wybudowana jest na wysokich filarach, dzięki czemu można obserwować miasto z góry.

Mapa szybkiego transportu miejskiego w Bangkoku. Źródło: http://www.bts.co.th/customer/en/main.aspx

Skytrain w Bangkoku
Poza tym po Bangkoku można poruszać się także koleją podziemną MRT oraz autobusami. My z tych dwóch środków transportu nie korzystaliśmy. Wszystkie szczegóły: klik

PS1 Wszędzie gdzie tylko mogliśmy, nie zważając na upał i duchotę, chodziliśmy na pieszo. Moim zdaniem, to najlepszy sposób, aby poznać miasto. Można zatrzymać się gdy tylko coś nas zainteresuje, zajrzeć w każdą szczelinę i bramę.

PS2 Nie wspomniałam o najbardziej charakterystycznym, tajskim, środku transportu - tuk-tukach. Malutkie, kolorowe pojazdy, przystosowane do przewozu pasażerów są naprawdę wszechobecne. My nie odważaliśmy się nimi jeździć bo szalonym Bangkoku, mimo nagabujących zewsząd kierowców.

Kanał Saen Saep w Bangkoku.

Wieczorny rejs tramwajem rzecznym.

Tuk-tuki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz