Rejs po kanałach Thonburi, dawnej stolicy Tajlandii, dziś jednej z dzielnic Bangkoku, to dla mnie punkt absolutnie obowiązkowy w czasie pobytu w Kraju Uśmiechu. Pamiętacie scenę z Człowieka ze złotym pistoletem, gdy nieustraszony James Bond (w tej roli James Moore) pędzi przez kanały łodzią długorufową? Palmy chylą się nad mętną wodą, która rozpryskuje się po nadbrzeżach ciasno oblepionych drewnianą zabudową. Żar leje się z nieba. Niczego nieświadomi Tajowie, zajęci swoimi sprawami, spokojnie przechadzają się wzdłuż rzeki. Film jest kiczowaty i mało ambitny (delikatnie rzecz ujmując), ale klimat tego miejsca oddaje idealnie. W czasie rejsu poczujecie się jak agent 007, no może trochę bezpieczniej, o ile nie będą Was gonić zwolennicy Hai Fata.
Trwający około godziny rejs można wykupić od ręki w 2 miejscach: koło świątyni Wat Arun lub, tak jak my, na przystani Tha Tien. Ta druga opcja dostarcza dodatkowych emocji w postaci przepłynięcia malutką łódeczką w poprzek Menamu. Ekscytujące. Koszt takiej atrakcji jest sprawą umowną, niby wisi cennik, ale można się dogadać. My zapłaciliśmy 700 bahtów za 2 osoby, za indywidualną wycieczkę. Uważam, że to bardzo niewygórowana cena, tym bardziej, że kierowca opowiadał nam co widzimy.
Dość tego gadania. Niech zdjęcia przemówią.
|
Wyruszamy. |
|
Po drodze mijamy szkołę, |
|
oraz ogródki, |
|
w których rosną mango. |
|
Domy, które w Polsce uznałabym z okropną, zaniedbaną ruinę tu nagle okazują się bardzo malownicze. |
|
Jednoosobowy targ wodny. |
|
Warto wybrać się na rejs, można zostać pozdrowionym przez mnicha :) |
|
Taką łódką też płynęliśmy. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz