Pozwoliłam sobie na małą parafrazę tytułu nienajlepszego, ale za to znanego filmu, aby rozpocząć wędrówkę po stolicy Belgii. Do Brukseli wybraliśmy się ponad rok temu, na długi sierpniowy weekend. Dlaczego wtedy? Bo mieliśmy ochotę na kilka dni w jednej z europejskich stolic, a wolne dni ułożyły się wyjątkowo fortunnie (15 sierpnia w czwartek). Dlaczego tam? Przyczyna nr 1 (prozaiczna) Wizz rzucił taniutkie bilety. Przyczyna nr 2 (ważniejsza), do wyjazdu zachęciła mnie moja koleżanka Dżanet, która pięknie opowiadała o swoich spacerach po tym mieście. Przyczyna nr 3 (wzniosła), bo w Brukseli mieszkał i tworzył Victor Horta, mistrz secesji, którą uwielbiam.
Na zwiedzanie mieliśmy pełne 3 dni - do Charleroi przylecieliśmy wieczorem w czwartek, a odlatywaliśmy z powrotem do Warszawy w niedzielę wieczorem. Na Brukselę to czas w sam raz, z powodzeniem można wszystko zwiedzić, posiedzieć przy piwie i pobłąkać się po uliczkach starego miasta w poszukiwaniu bohaterów słynnych komiksów.
15.08.2015 dzień I Przylot i pierwsze belgijskie frytki z majonezem
16.08.2015 dzień II A na nasz przyjazd rozkładają tu dywan
17.08.2015 dzień III Secesyjny
18.08.2015 dzień IV Samochody i powtórka z rozrywki
Na początek kilka mniej oczywistych, ale za to klimatycznych ujęć.
Muzeum Instrumentów Muzycznych |
Przy Grand Place |
Skojarzyło mi się z Allo, Allo, choć kraj nie ten |
Muzeum Komiksów |
La Cremerie. Bajeczny wybór serów i wspaniałe kanapki. |
Autoworld |
Nigdy nie byłem w Belgii, choć lubię podróżować. Chyba czas to zmienić.
OdpowiedzUsuńFascynujący kraj, którego jeszcze nie miałam okazji odwiedzić. Muszę zaznaczyć na mojej mapie Belgię jakimś wyraźnym kolorem i podczas urlopu wreszcie się wybrać:)
OdpowiedzUsuńO tak, Belgia ma wiele do zaoferowania. Nie tylko Brukselę, ale i Brugię, Liege, Leuven, Dinant, Namur...
Usuń