Czwartego dnia naszych tajskich wakacji poczuliśmy się, jakby ktoś umieścił nas w środku kalejdoskopu. Otaczały nas złociste mozaiki, kolorowa porcelana, błyszczące kamienie i opalizująca masa perłowa. Zmieniały się tylko wzory, w jakie były poukładane.
W dużej mierze dzień ten poświęciliśmy na zwiedzanie bogato zdobionych, bangkockich świątyń. Niektórzy z naszych gości, którzy dzielnie znieśli oglądanie 1200 zdjęć z Krainy Uśmiechu, stwierdzili, że wystarczyło obejrzeć pierwszą z nich, a dalej już wszystko wyglądało tak samo. Nie do końca się z tym nie zgadzam. Choć pozornie do siebie podobne, to każde z tych miejsc miało w sobie coś unikalnego: mityczne stwory z oczami z szafirów, złe demony w wielkich butach, piękne drzwi, gotycki grobowiec, suszącą się w ogródku szatę mnicha albo ceramiczne, kwieciste stupy. Upał by taki, że tego dnia nawet ja słaniałam się na nogach, ale teraz jestem bardzo szczęśliwa, że widziałam to wszystko.
Co widzieliśmy, w kolejności:
|  | 
| Obstawa świątyni Szmaragdowego Buddy. | 
|  | 
| Wielki Pałac | 
|  | 
| Faliczne kolumny Lak Mueang wyznaczają historyczny środek miasta | 
|  | 
| Wielka Huśtawka | 
|  | 
| Wat Suthat | 
|  | 
| Drzwi inkrustowane macicą perłową. | 
|  | 
| Stupy przy świątyni Leżącego Buddy. | 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz